W mających się odbyć w niedzielę szwedzkich wyborach parlamentarnych i samorządowych wystartuje około 120 kandydatów polskiego pochodzenia. Liczba naszych rodaków starających sie o miejsca w szwedzkim parlamencie – Riksdagu, w odpowiednikach naszych władz wojewódzkich oraz w radach gminnych rośnie z wyborów na wybory.
Nie oznacza to jednocześnie, że szwedzka Polonia przejawia szczególne zainteresowanie szwedzką polityką. Polska grupa jest pod tym względem mało aktywna. Tylko co piąty Polonus idzie do urn wyborczych. Tymczasem średnia frekwencja wyborcza w innych grupach narodowych to ponad 30 procent.
W najbliższym głosowaniu Polacy mający szwedzkie lub podwójne obywatelstwo mogą wybierać przyszły skład parlamentu. Na kartach wyborczych siedmiu partii parlamentarnych figurują cztery osoby polskiego pochodzenia. Wśród nich dwie młode kobiety już zasiadające w ławach poselskich i ubiegające się o ponowny wybór. Są to Marta Obminska i Eliza Roszkowska-Öberg z partii konserwatywnej.
Natomiast nie posiadający szwedzkiego obywatelstwa mogą głosować na kandydatów do władz wojewódzkich oraz gminnych. O miejsca w nich ubiega się m. in. ok. 112 osób polskiego pochodzenia, w tym 55 kobiet.
Ukazujący się Sztokholmie dwutygodnik “Nowa Gazeta Polska” zwraca uwagę na zaskakujący fakt, iż w tych wyborach największy wzrost liczby polskich kandydatur odnotowała skrajnie prawicowa i nacjonalistyczna partia Szwedzkich Demokratów. Tymczasem jednym z jej głównych haseł wyborczych jest ograniczenie liczby imigrantów osiadających w Szwecji, a więc również i Polaków.
Michał Haykowski, Sztokholm/IAR/