Szwecja jako sumienny kraj w dziedzinie sortowania oraz recyklingu odpadów i znalazła się w niecodziennym położeniu niedoboru śmieci w swoich centrach spalania, które produkują energię zaopatrzającą 250 tys. domów i ogrzewającą 950 tys. domów. W rezultacie jest zmuszona do importowania około dwóch milionów ton odpadów rocznie z krajów takich jak przede wszystkim sąsiednia Norwegia, ale również z wielkiej Brytanii, Holandii, Finlandii, Danii i Irlandii.
„To jest jak rynek”, wyjaśnia Weine Wiqvist, szef szwedzkiego Stowarzyszenia Zarządzającego Odpadami i Recyklingiem (Avfall Sverige) reprezentującego przemysł. „Transport odpadów z kraju do kraju to interes prowadzony na zasadach podaży i popytu”. Jest to jednak nietypowy rynek, gdzie eksporter składający się z gmin miejskich oraz przedsiębiorstw płaci importerowi za spalenie swoich „produktów”.
Norwescy przedstawiciele branży zarzucają swoim szwedzkim odpowiednikom stosowanie cen dumpingowych, co uniemożliwia nie tylko rozwój rodzącego się przemysłu, ale również hamuje wysiłki na rzecz rozwoju ekologicznej sieci ciepłowniczej.
Szef centrum spalania Returkraft w południowej części norweskiego miasta Kristiansand, Odd Terje Dovik tłumaczy eksportowanie odpadów tym, że nie tylko piwo i tytoń są tańsze w Szwecji, ale również gospodarka odpadami.
Według oficjalnych danych, wskaźnik recyklingu odpadów z gospodarstw domowych w Norwegii spadł w zeszłym roku do 37 procent z 44 procent sześć lat wcześniej.
„Środowisko zyska dużo, jeśli szwedzkie centra spalania zamiast z Norwegii zaczną importować odpady ze Wschodniej Europy, gdzie jedyną alternatywą jest wysypisko śmieci” dodał Dovik.
thelocal.se